Stereotypowy wizerunek osób niepełnosprawnych jest negatywny. Są one postrzegane jako zależne, bierne i smutne. Przy wszelkich rozważaniach o aktywizacji osób niepełnosprawnych ważny jest kontekst społeczny, dlatego warto zastanowić się, w jaki sposób wizerunek danej grupy społecznej wpływa na możliwość zdobycia pracy i jakość życia.
Zmiany na lepsze zachodzą powoli?
Za czasów komuny i w latach 90. jako chłopiec z widoczną niepełnosprawnością wzbudzałem na ulicach Warszawy emocje. Od ciekawości małych dzieci, poprzez wredne komentarze przechodniów, do otwartej niechęci wyrostków, która kilkukrotnie prowadziła do okradzenia mnie z pieniędzy czy walkmana. Były to jednak specyficzny okres w historii Polski, gdzie ważna była efektywność pracy i wizja wspólnego dobrobytu. Propaganda państwowa chciała pokazywać stachanowców, chlubę robotniczego narodu, czyli pięknych, zdrowych i efektywnych. Problemy społeczne, czyli zabójstwa, kradzieże, przemoc w rodzinie czy niepełnosprawność w „socjalistycznym raju” nie istniały. A gdy już się pojawiały osoby potwierdzające ich istnienie, trzeba było je „zamieść pod dywan”. Niechciane problemy były załatwiane szybko i kategorycznie.
Moja mama, gdy zauważyła w 1983 r. pierwsze symptomy mojej choroby i udała się do lekarza, usłyszała: „Niech pani nie histeryzuje i wraca do garów, a nie uczy zawodu lekarza”. Podobnie rzecz miała się z moim starszym kolegą na wózku, który zdał na uczelnie wyższą. Ponieważ w budynku nie było podjazdów, usłyszał: „Radźcie sobie Towarzyszu, nie każdy musi mieć studia wyższe”.
Od tych zdarzeń upłynęło już 30 lat, wiele się zmieniło w aktach prawnych i mentalności ludzkiej, jednak raz na jakiś czas słyszy się o tym, że rodzina wstydziła się dziecka niepełnosprawnego i trzymała je całe życie w komórce przy domu. Sąsiedzi są zszokowani, że nie wiedzieli o istnieniu tej osoby. Prawdę znała tylko rodzina i listonosz przynoszący rentę. Polacy mieli stosunkowo mało czasu na zmianę mentalności z totalitarnej na demokratyczną, dlatego dość często można się jeszcze spotkać z jawną niechęcią wobec osób z niepełnosprawnością. Ostatnio, czyli w 2016 r., moja znajoma, która przyjechała ze Szkocji z upośledzoną córką, była zszokowana tym, jak negatywnie zwykli przechodnie są do nich nastawieni.
Potrzebna właściwa edukacja
W Europie Zachodniej i USA, gdzie czasu na przemiany było więcej, osoby niepełnosprawne są traktowane ze szczególną estymą. W Polsce pozostałe po komunizmie stereotypy mają nadal wpływ na rynek pracy. Dodatkowo pogłębia je brak właściwej edukacji. Będąc w USA widziałem podręczniki do szkoły podstawowej, gdzie były ćwiczenia związane z właściwym podejściem do niepełnosprawnych. Dodatkowo szkoły odwiedzali amerykańscy paraolimpijczycy i mówili o swoich problemach i sukcesach. To „unormalnia” problem inności i przełamuje skrępowanie, które blokuje dialog. Z tego co zauważyłem w Polsce takie wizyty są organizowane odświętnie przez fundacje, a nie realizowane przez Kuratorium Oświaty. Wiem z opinii osób, które stały się niepełnosprawne permanentnie lub czasowo, że czują się wyalienowani, a członkowie ich rodzin nie wiedzą, jak z nimi rozmawiać o nowej sytuacji, potrzebach i możliwościach. Dlatego uważam, że zdrowemu pracodawcy, który jest osobą obcą, jest jeszcze trudniej o swobodną rozmowę z osobą niepełnosprawną.
Wizerunek medialny i „śmiertelni herosi”
W dzisiejszych czasach wizerunek w mediach jest sprawą niezmiernie istotną. Z tego co widzę na co dzień w telewizji osoby niepełnosprawne są przedstawiane jako „fundacyjne sierotki” czy osoby skrzywdzone (pokazywane w programach interwencyjnych). Nie ma natomiast nikogo „z drugiej strony medalu”, czyli niepełnosprawnych sukcesu czy niepełnosprawnych celebrytów. Pamiętam, że jako student uczestniczyłem w spotkaniu „Kariera osób niepełnosprawnych”. Jako niepełnosprawna sukcesu, była tam zaproszona pani dyrektor SANEPID, która nie była w stanie powstrzymać płaczu i opowiadała głównie o tym, jak koleżanki wyśmiewały ją w szkole zanim doszła do wspomnianego stanowiska.
Te dwa czynniki łącznie powodują, że ogólny wizerunek osób niepełnosprawnych jest negatywny. Osoby niepełnosprawne są medialnie postrzegane jako zależne, bierne i smutne. Nawet dziś, gdy stoję pod kościołem czy na rogu ruchliwych warszawskich ulic i czekam na znajomych, często dostaję drobne od przechodniów, mimo iż nie mam żadnej tekturki z prośbą o jałmużnę. Do zbiorowej świadomości przebiły się oczywiście takie osoby jak: Jan Mela, Natalia Partyka czy Alicja Tysiąc. Jednak ich popularność postrzegam jak uderzenie meteorytu – spektakularne, ale chwilowe. Nie widzę zapotrzebowania mediów na osoby niepełnosprawne i ich opinie.
Drugą istotną kwestią wizerunkową jest to, że żyjemy w czasach hiperaktywności i kultu ciała. Archetyp człowieka się zmienił, teraz „normalny” człowiek powinien być: bogaty, młody (lub zadbany), aktywny, wygadany, realizujący się zawodowo, rodzinny, odważny i być pasjonatem. Nigdy nie powinien się też zatrzymywać, bo „ten, kto stoi w miejscu, ten się cofa”. Nagle tak „zaprogramowana” osoba spotyka drugą, która może mieć zdeformowane ciało, problemy z codzienną samoobsługą, wymagać pomocy osób drugich, wolniej wykonywać te same czynności i być niespełniona zawodowo. Wtedy taki „heros” uświadamia sobie, że jest śmiertelny, a to bardzo niepokojące uczucie, gdy czuło się niemal Bogiem. Uważam, że tak „zaprogramowani” byli młodzi ludzie, którzy świętowali swoje osiemnaste urodziny w pubie w Bydgoszczy. Chcieli oni cieszyć się życiem, a nie „oglądać cudze nieszczęście”. Dlatego poprosili właściciela, by wyprosił osoby niepełnosprawne ze stolika obok, co ten uczynił. Sprawa po nagłośnieniu medialnym jest wyjaśniana. Jednak relacja zdarzeń przedstawiona przez wyproszonych jest dla mnie więcej niż prawdopodobna, ponieważ wielokrotnie byłem przedmiotem takich konfliktów. Tworzenie wygórowanych wzorców „człowieczeństwa” czy szczęścia uważam za ryzykowne, ponieważ niektórzy rozumieją je zbyt dosłownie. Upatruję w tym nie tylko zagrożenia w kontekście społecznym, ale również rynku pracy. Jeżeli osoba „zaprogramowana” selekcjonuje kandydatów do pracy, będzie to robić tylko przez pryzmat ich efektywności i trudno będzie jej przestawić się na inne, empatyczne kategorie myślenia.
Oczywiście empatia nie jest głównym powodem zatrudniania osób niepełnosprawnych, ale więcej o tym następnym razem.
Lech Stafańczuk
Bardzo smutny i niestety bardzo prawdziwy ten artykuł jest .Lechu masz ‚lekkie pióro’ i duże doświadczenie życiowe. Napisałeś świetny artykuł . Niestety też doświadczyłam wielokrotnie dyskryminacji na rynku pracy i nie tylko…tam. Szkoda ,że daleko nam do USA również pod tym względem. Może kiedyś i tu w Polsce potraktują nas jak normalnych ludzi..Na rynku pracy też….
też jeżdżę na wózku do kościoła od 16 i jeszcze nigdy nie proponowali mi jałmużny 🙂 Zapraszam do zarejestrowania się na linked.in jestem tam od dłuższego i jest to fenomenalne miejsce aby promować zatrudnianie ON. Ilu tam prezesów, dyrektorów finansowych HRowców ciekawych artykułow. Wstawiam różne memy nt. niepełnosprawności, informacje, tak aby budzić ludzi. Ludzie to czytają !!! Kropla drąży skałę. Brak jest dyskusji, przydałoby się więcej udostępnień. Gdzie jesteście ON? Wspierajmy się, róbmy szum. Wierzcie mi, że jest wielu ludzi dobrej woli tylko króluje NIEWIEDZA i LĘK. Rejestrujcie się wklejcie foto i wysyłajcie zaproszenie do Marcin Piechota. Fecebooka usuńcie w cień 🙂
Gratuluję kolejnego przejmujacego artykułu. Postrzeganie osób niepełnosprawnych przez pracodawców wiąże się bardzo ściśle z kwotą dofinansowania z PFRON na ich
zatrudnienie a nie z kompetencjami. Wielu pracodawców patrzy na pracownika przez ten właśnie pryzmat. Sukces osoby niepełnosprawnej chyba faktycznie jest jak meteoryt—tak było również w przypadku „STOP pułapce rentowej” — nagły wybuch,zainteresowanie, gratulacje,uściski dłoni,ale nie przełożyło się to na spektakularny sukces twórcy całej akcji,a szkoda…