W Dzienniku Gazecie Prawnej z 22-24 stycznia br. ukazał się artykuł autorstwa Piotra Szymaniaka pod tytułem: „Wielka iluzja bezpieczeństwa: Mamy tysiące ochroniarzy, ale zaledwie 2 proc. obiektów jest dobrze chronionych” poświęcony przygotowaniu firm ochroniarskich do współuczestnictwa w ochronie naszego kraju przed zagrożeniem terrorystycznym. Ponieważ jedną z cech branży ochrony w Polsce jest zatrudnienie osób niepełnosprawnych, autor odpowiedni fragment swojego artykułu poświęca tej grupie pracowników branży ochrony.
Z przykrością musimy stwierdzić, że w treści artykułu pojawiły się twierdzenia i opinie krzywdzące osoby niepełnosprawne i świadczące o braku podstawowej wiedzy o problematyce niepełnosprawności. Autor prezentuje stereotypowy, zdecydowanie dyskredytujący i obraźliwy dla osób niepełnosprawnych pogląd na temat roli i funkcji tej grupy pracowników w systemie ochrony.
Autor odpowiedni fragment swojego artykułu zaczyna od stwierdzenia: „Ogromnym problemem branży są patologie związane z zatrudnieniem niepełnosprawnych. Wystarczy spojrzeć na oferty pracy: „zatrudnię osobę z umiarkowanym lub znacznym stopniem niepełnosprawności (mile widziane schorzenia 01-U, 02-P, 04-O, 06-E) do dozoru/ochrony mienia na terenie Ełku”. Czego może upilnować osoba cierpiąca na choroby psychiczne, z chorobami oczu, upośledzeniem umysłowym albo epilepsją, bo to właśnie oznaczają kody?”.
To niesłychane. Poważna gazeta, za jaką uważamy DGP, zezwala na publikację tak kompromitujących stwierdzeń. Jakim prawem i na podstawie jakiej wiedzy autor artykułu wyklucza z zatrudnienia w ochronie wymienioną powyżej grupę osób niepełnosprawnych? W rozwiniętych krajach europejskich, gdzie społeczeństwa są bardzo wrażliwe na wszelkie przejawy dyskryminowania i stygmatyzowania niepełnosprawnych, do redakcji takiego pisma przyszłyby tysiące listów. Ich nadawcy potępiliby takie stanowisko i żądali wycofania się redakcji z niedorzecznych opinii i stwierdzeń.
Po pierwsze: Pan redaktor jako człowiek wykształcony powinien wiedzieć, że żaden rodzaj niepełnosprawności nie dyskwalifikuje raz na zawsze z wykonywania jakiejkolwiek pracy. Vide: przypadek Janusza Świtaja.
Po drugie: niepełnosprawność ma bardzo indywidualny wymiar i w przypadku każdej osoby jej zdolność do wykonywania jakiejkolwiek pracy zależy nie tylko od stopnia i rodzaju posiadanej niepełnosprawności, ale od wielu innych czynników. Postęp medycyny, nauki, techniki i technologii ma istotny wpływ na rekompensowanie efektów i negatywnych aspektów posiadanej niepełnosprawności. Często umożliwia to osobie niepełnosprawnej wykonywanie najbardziej nawet specjalistycznych zadań pracowniczych.
Chory na epilepsję dzięki odpowiednim lekom może całkowicie wyeliminować wpływ choroby na wykonywanie pracy. Osoba niedowidząca, a nawet niewidoma, dzięki odpowiednim okularom, większym monitorom i specjalistycznemu oprogramowaniu jest w stanie optymalnie wykonywać swoje obowiązki.
Po trzecie: tezy autora mogłyby mieć uzasadnienie tylko z perspektywy przekonania, że rola niepełnosprawnych w firmie ochroniarskiej winna sprowadzać się do ochrony firmy (i w szerszej perspektywy Polski) przed zagrożeniem terrorystycznym. A to kompletna nieprawda. W firmach ochroniarskich jest wiele zadań i stanowisk, na których nawet najciężej poszkodowani niepełnosprawni sprawdzają się nie gorzej niż ich pełnosprawni koledzy.
Po czwarte: opisany w artykule przypadek osoby niesłyszącej nie może być wykorzystywany do dyskwalifikowania niepełnosprawnych w zatrudnieniu w ochronie. Jest bowiem zjawiskiem wyjątkowym, tak samo jak przywołany w artykule pełnosprawny pracownik Darek, wpuszczający na teren wojskowy każdego, kto zawoła: „Darek, otwórz!”.
Legalna praktyka to nie patologia
Autor artykułu winien zadać sobie trochę pracy i dokładniej przeczytać odpowiednie przepisy. Mógłby także skonsultować formułowane opinie z redakcyjną koleżanką zajmującą się problematyką osób niepełnosprawnych. Z pewnością zrozumiałby, że poszukiwanie przez pracodawców tej grupy pracowników nie jest przejawem patologii, lecz efektem realizacji polityki państwa w zakresie zatrudnienia najciężej poszkodowanych osób z niepełnosprawnością. Otóż ustawodawca, chcąc zachęcić pracodawców do zatrudniania wymienionych w artykule najciężej poszkodowanych osób z niepełnosprawnością ustanowił, że każdy pracodawca zatrudniający 30% osób niepełnosprawnych legitymujących się znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności ze schorzeniami, których kody wymienia autor w swoim artykule, uzyskuje prawo udzielania swoim klientom ulg we wpłatach na PFRON. To rozwiązanie promujące zatrudnienie tej kategorii niepełnosprawnych przyczyniło się w ostatnich kilku latach do powstania 39 tysięcy nowych miejsc pracy dla osób, które inaczej nie miałyby szans na zatrudnienie.
Ustalenie 30% progu zatrudnienia tej grupy jako kryterium udzielania ulg zmusza pracodawców do zwiększania zatrudnienia tych osób za każdym razem, gdy zwiększają oni zatrudnienie pracowników pełnosprawnych. To bardzo prosty system. Pracodawca udzielający ulg i zatrudniający 100 pracowników musi zatrudniać 30 niepełnosprawnych posiadających znaczny lub umiarkowany stopień niepełnosprawności ze schorzeniami specjalnymi. Mechanizm ten powoduje, że jeśli np. uzyska on nowe zlecenie, do realizacji którego musi zatrudnić 40 pracowników pełnosprawnych, może się okazać, że aby zachować prawo do udzielania ulgi będzie musiał zatrudnić 7 nowych niepełnosprawnych z grupami specjalnymi. W konsekwencji da ogłoszenie „zatrudnię osobę z umiarkowanym lub znacznym stopniem niepełnosprawności. Mile widziane schorzenia 01-U, 02-P, 04-O, 06-E)”. I tak oto coś, co autor artykułu przedstawia jako patologię związaną z zatrudnieniem niepełnosprawnych, jawi się jako normalne działanie wynikające z przepisów prawa wspierającego zatrudnienie najciężej poszkodowanych niepełnosprawnych.
Nie ustając w wysiłkach prezentowania istniejącego systemu rehabilitacji zawodowej i zatrudniania osób niepełnosprawnych z perspektywy patologii, autor w kolejnym fragmencie artykułu oznajmia: „Niestety są firmy, które uczyniły z zatrudniania niepełnosprawnych sposób na biznes. Dzięki temu zyskują status zakładu pracy chronionej oraz dotacje z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.” Wg Sławomira Wagnera z Polskiej Izby Ochrony udzielającego informacji autorowi artykułu – to tworzy przewagę konkurencyjną nad innymi firmami.
Takie stwierdzenie to naszym zdaniem kolejne nieporozumienie wynikające z niewiedzy. Od kilku już lat, aby dostać dofinansowanie z PFRON, nie trzeba mieć statusu zakładu pracy chronionej, co oznacza, że każdy, w tym firmy tzw. otwartego rynku pracy, może skorzystać z dobrodziejstw takiego modelu biznesu. Ze społecznego punktu widzenia problemem jest nie to, że jest za dużo firm zatrudniających niepełnosprawnych. Problemem jest fakt, że firm decydujących się na zatrudnienie niepełnosprawnych jest zdecydowanie za mało.
Portal WatchDogPfron nie jest rzecznikiem żadnej z grup biznesowych, zwłaszcza branży ochrony. Niejednokrotnie krytykowaliśmy ten sektor. Zdecydowaliśmy się skomentować ten artykuł, gdyż w krótkim jego fragmencie autorowi udało się zmieścić opinie i tezy niesprawiedliwie, krzywdząco i dyskryminująco przedstawiające najciężej poszkodowane osoby niepełnosprawne zatrudnione w sektorze ochrony. Podobnie nieobiektywnie i stronniczo przedstawiony został wizerunek pracodawców tej grupy osób. Stajemy w obronie rzetelności i obiektywizmu mediów przestawiających sytuację zawodową i społeczną niepełnosprawnych. Szerzenie tego typu opinii i stereotypów jest rażącym naruszeniem interesu społecznego i zasad dziennikarskiego obiektywizmu.
Jan Kwiatek
Niech Pan Wagner popyta się wśród firm które zrzesza, ile procentowo zatrudniają na umowę o pracę a ile na zlecenie/dzieło. Warunkiem skorzystania z dofinansowań jest zatrudnienie osoby na umowę o pracę a to się wiąże z : 1850 zł brutto, składki ZUS, urlop, odzież, chorobowe itp). Na umowę zlecenie z tego wszystkiego pozostają jedynie składki ZUS a na umowę o dzieło to nawet składek ZUS się nie płaci (nie mówiąc o kwocie 1850 zł brutto – zazwyczaj jest to połowa tej kwoty). Morał z tego jest taki, że dla pracodawcy TANIEJ jest zatrudnić osobę na umowę zlecenie (a najtaniej na umowę o dzieło) niż wnioskować o dofinansowania z PFRON. I to w tych umowach (umowach o dzieło) jest największa PATOLOGIA.
Cyt:
„Niestety są firmy, które uczyniły z zatrudniania niepełnosprawnych sposób na biznes. Dzięki temu zyskują status zakładu pracy chronionej oraz dotacje z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.”
Nie drogi Panie to nie tutaj jest biznes. Biznes to się robi na umowach o dzieło. I jest to chyba tajemnica Poliszynela – o czym Pan zapewne bardzo dobrze wie.
W branży ochrony działają firmy które mają przychody po 20-30 mln zł rocznie a na umowę o pracę to zatrudniają raptem 15-20% załogi a reszta to umowy cywilnoprawne. I tutaj pojawia się zaskakująca zagadka – dlaczego ?
Odpowiedź już wszyscy znamy.
W ostatnich czasach to nawet pojawiła się nowa moda – pracownik ochony jako pracownik tymczasowy z agencji pracy tymczasowej!!!! Czego to już ludzie nie wymyślą.
Co do samego tytułu : Wielka iluzja bezpieczeństwa: Mamy tysiące ochroniarzy, ale zaledwie 2 proc. obiektów jest dobrze chronionych.
W sumie redaktor dobrze napisał – odniósł się po prostu do obiektów obowiązkowej ochrony a te musze być chronione przez SUFO (Specjalistyczne Uzbrojone Formacje Ochronne). Pozostałe obiekty typu np: wysypisko śmieci, baza transportowa, zajezdnia autobusowa, skład opału itp nie musza być chronione przez SUFO. Zadaniem pracownika ochrony/stróża na tych obiektach jest zasadniczo funkcja prewencyjna oraz niedopuszczenie do wtargnięcia na obiekt osoby postronnej a w razie „W” wezwania wsparcia (Grupy Interwencyjnej czyli SUFO lub patrolu interwencyjnego) lub po prostu Policji. Nie ma sensu stawiać tam uzbrojonego pracownika. Terroryści na skład opału nie napadną 🙂
I na tym zakończę ponieważ liczę, że redaktor właśnie to na myśli pisząc o tych 2 %. A jeśli nie – to wolę się nie wypowiadać.
A ja również twierdzę, że to patologia. Patologia wprowadzona przez Państwo całym swoim systemem dofinansowań, ulg, korzyści. ZPChy szczególnie ochroniarskie wykorzystują tych biednych niepełnosprawnych i jeszcze ich gonią do wyrabiania sobie wyższych stopni albo dopisywania kodów ale to nasze wspaniałomyślne państwo do tego doprowadziło. U nas celem jest nie praca niepełnosprawnego tylko kasa dla prowadzącego zpch. I dopóki tej patologii się nie zlikwiduje to tak będzie.
Dofinansowania same w sobie nie są złe. Ale to, że firmy „gonią” pracowników do dopisywania kodów to jest to wynik jak najniższych cen u kontrahentów którzy nie kwapią się, aby podwyższyć wynagrodzenia dla firmy. Skoro wynagrodzenia rosną a stawki są na niezmienionym poziomie to skądś trzeba wsiąść, aby muc zapewnić umowę o pracę. A jak nie to zrezygnować z dofinansowań i zatrudnić na umowę o dzieło – wówczas jest już święty spokój.
Co do „wykorzystywania tych biednych niepełnosprawnych” to trochę tego nie rozumiem. Czy wykorzystywaniem jest kazać przychodzić do pracy czy wykonywać swoje obowiązki ? Jak pełnosprawny pracuje to też musi przychodzić do pracy i też musi wykonywać swoje obowiązki – to też jest wykorzystywanie?
Ja wypowiem sie calkiem obiektywnie, zaznaczam,ze nie jest moim celem atakowanie niepelnosprawnych. Tak niskie stawki w ochronie na umowe zlecenie to niestety jest efekt od wielu lat dofinansowan pracownikow niepelnosprawnych,a dlaczego?mam przyklad ze swojego podworka. Jakies 10 lat temu,moze ciut dluzej, moj sasiad prowadzil agencje ochrony, wowczas stawki byly niewiele nizsze,3-3,50zl. Wlasnie te wspomniane ok 10 lat temu, gdy agencje ochrony wyczaily ze mozna na tym robic biznes,potworzyly sie zaklady pracy chronionej i na jeden z obiektow pilnowanych wtedy przez mojego sasiada przyjechal taki zaklad pracy chronionej ktory do kierownika tego zakladu powiedzial,ze DAJA W CIEMNO O ZLOTOWKE NA JEDNEJ GODZINIE MNIEJ. W ciemno,bo wiedzieli,ze i tak beda mieli na tym dobra kase. Panstwo pompowalo w ochrone przez wiele lat potezna kase,zaczely sie wyscigi o klientow obnizajac stawki za ochrone co za tym szlo zleceniowcom nic lub niewiele podwyzszano stawki bo niby z czego?na ON robiono kase. Przetargi publiczne wygrywane za 4,50zl! to skandal normalnie,myslicie ze tam na umowe zlecenie pracowali przy takich stawkach?nie sadze bo by musieli pracownicy chyba po 2 zl dostawac. Reasumujac smutnie ale prawdziwie, niestety te dofinansowania w ochronie przez wiele lat zrobily zgnilizne z tej branzy i dlatego ludzie na zleceniach dostaja dzisiaj tyle ile dostaja bo niby ile maja dostac jak firma sama przecietnie bierze za ochrone obiektu miedzy 7 a 9zl. To jest wciaz bazowanie na dofinansowaniach bo ilez firma zarobi gdyby chciala samych na zlecenie zatrudniac dostajac 7-8 zl za ochrone. Ilez moze zaplacic przy tym pracownikowi zeby osiagac zysk?firma tez nagle nie wystapi o podwyzki do firm chronionych o tyle zeby pracownikowi dac 12 zl bo jaka firma zaplaci nagle za ochrone 2 razy tyle za praktycznie to samo co dotychczas placila.Bardziej sie oplaci samemu kogos do pilnowania wziac. Nie wiem, nie mam pomyslu jak mozna uzdrowic branze ochrony bo pomysly typu 12zl za godzine na zlecenie nic nie da. Nikt nagle nie zaplaci 2 razy tyle. Ani pracodawca bo sam nawet tyle za obiekt nie dostaje ani zaklad ktory wynajmuje ochrone nie zaplaci jej 2 razy tyle. Rynek ochrony zostal zniszczony wiele lat temu pozwalajac na dofinansowania dla tej branzy w takich duzych kwotach.
A powiedz mi czy twój sąsiad zatrudniał na umowę o pracę czy umowę zlecenie swoich pracowników? Płacona stawka 3-3,50 zł nieważne czy dla pracownika czy sąsiada wskazuje tylko na umowę zlecenie. Aby uzyskać dofinansowanie trzeba było zatrudniać wówczas (i teraz również) tylko na umowę o pracę a to się wiąże z większymi kosztami (minimalne wynagrodzenie, ZUS, urlop itp). Na umowę zlecenia/dzieło nie ma dofinansowań. Gdyby nie dofinansowania to zdecydowana większość pracowałaby na umowach cywilnoprawnych. A dzięki nim pracownicy mają umowy o pracę.
Tak czy siak to osoby pilnujące tylko zyskały, ponieważ dostały umowy o pracę 🙂
Natomiast teraz większość firm woli rezygnować z dofinansowań (i jest to sprawdzona informacja z „własnego podwórka”).
Największym problemem są umowy o dzieło. Nie obowiązuje ich minimalna pensja, nawet zapowiadane 12 zł na godzinę. Nie płacą składek ZUS. Jakiś czas temu prezydent niechcący napomknął w wywiadzie, że planuje również oskładkowanie umów o dzieło do wysokości 1850 zł brutto. Podniósł się wielki larum, ale to był dobry zamysł. Niestety lobby robiło, robi i będzie robić swoje.