Czy warto było porzucić bezpieczny, domowy azyl i podjąć pracę zawodową?

Czy warto było porzucić bezpieczny, domowy azyl i podjąć pracę zawodową? – rozmowa z Panią Alicją, Beneficjentką projektu „Rozpoznanie kompetencji społeczno – zawodowych kluczem do samorealizacji”

Po wypadku w 1997 roku i po długiej rehabilitacji Pani Alicja skupiła się na domu. Domu, który lśni czystością, pachnie codziennie przygotowanym obiadem z troską o rodzinę – męża i dwoje dorastających dzieci. Ich potrzeby i wyzwania były najważniejszą, i właściwie jedyną treścią życia Pani Alicji. Trzeba przypilnować lekcji, dopytać o sprawy szkolne, rozwiązywać problemy pojawiające się w dorastaniu. Mąż również przyzwyczaił się, że żona jest w domu kiedy wychodzi i wraca z angażującej pracy.

Propozycja udziału w projekcie natchnęła Panią Alicję myślą, że może warto coś zmienić w tym uładzonym, domowym porządku życia. Dzieci dorastają, po szkole więcej czasu spędzają poza domem, mniej absorbują swoimi sprawami, ba – mają już więcej sekretów, do których rodzice nie są już tak potrzebni jak rówieśnicy. Mąż patrzył z przymrużeniem oka na pomysł podjęcia pracy zawodowej. Dziś przecież nie ma pracy, a poza tym niebardzo wyobrażał sobie żonę, która to wszystko pogodzi, ogarnie i zacznie od początku na tak trudnym, wymagającym rynku pracy.

Rozmawiam z Panią Alicją po poważnej życiowej zmianie, jaką było podjęcie pracy w listopadzie 2015 roku. Przebywa w tym tygodniu na kursie zorganizowanym przez pracodawcę w Podkowie Leśnej. Pytam o zmiany, o pracę, o wrażenia, o dom..

A.Ż. „W pracy dobrze sobie radzę, atmosfera jest miła. Mam koleżankę, również osobę z niepełnosprawnością i pomagamy sobie wzajemnie. Współpracownicy i Szefowa są przyjaznymi, sympatycznymi ludźmi – widzą, że się staramy. Traktują ze zrozumieniem nasze sprawy, ale my same nie staramy się o szczególne względy czy pobłażliwość. Praca jest pracą, trzeba dobrze wykonać swoje zadania. Nasza praca polega na utrzymaniu porządku podczas przymierzania odzieży i pilnowania jej zwrotu po przymiarce”.

M.Z. „Zdarza się, że ktoś coś założy na siebie i chce czmychnąć?”

A.Ż. „Do tej pory mi się jeszcze nie zdarzyło. Choć klienci są różni – tyle samo kłopotów ile przyjemności z kontaktu. Czasem pospieszni, zdenerwowani. Zawsze zwracam się do nich przyjaźnie, na tym polega moja rola. Chciałabym im pomóc, ale nie zawsze mogę wykonać to, czego sobie ode mnie życzą, a oni nie zawsze rozumieją, że muszę wykonywać przede wszystkim swoje obowiązki. Wtedy bywają nieuprzejmi (śmiech), ale to wynika z ich niewiedzy.”

M.Z. „Czy to Pani sprawia najwięcej kłopotu w pracy?”

A.Ż. „Nie, już nie – nauczyłam się z tym sobie radzić. Jeśli miałabym wskazać jakieś obciążenie, to dojazd do pracy. Gdyby była taka możliwość, wolałabym pracować w sklepie bliżej miejsca zamieszkania, teraz dojazdy do pracy i powrót do domu zajmują mi prawie dwie godziny dziennie.”

M.Z. „Nie obawiałaby się Pani kolejnej zmiany? Tu już są znajomi, Szefowa przychylna.. a tam wszystko od nowa…?

A.Ż. „Nie, dziś decyzje o zmianach przychodzą łatwiej niż kilka miesięcy temu. Rozmawiałam już  o możliwości przeniesienia z panem Markiem, Koordynatorem ds. Zatrudnienia. Mam nadzieję, że o tym pamięta.”

M.Z. „A jak poradzili sobie bez Pani ciągłej obecności domownicy?”

A.Ż. „Początki były trudne, ale dziś organizacyjnie mam to wszystko ustawione, w domu. Nie jest tak czysto jak bym chciała i nie zawsze jest ugotowany obiad. Czasem dzieci muszą zjeść na mieście. Cóż.. oni też muszą dojrzeć do tego, że nie mogę być od wszystkiego.”

M.Z. „Pani Alicjo, a czy było warto podejmować ten wysiłek. W domu był względny spokój, wszystko zadbane, na swoim miejscu, wszyscy pod kontrolą..”

A.Ż.  „Tak, było warto, choć nie przyszło mi łatwo porzucić bezpieczny azyl, gdzie wszystko było przewidywalne, gdzie nic się takiego nie wydarzało. Poszerza się sfera życia a zyski są wymierne – niezależność finansowa, są już plany na przyszłość, które wcześniej były nieosiągalne. Podjęłam decyzje, więc teraz tylko do przodu, teraz tylko można ulepszać.  W oczach męża też, myślę, zyskałam (śmieje się Pani Alicja).. czuję się jak równorzędny partner, ale co ważniejsze, mam poczucie, że mogę sobie poradzić. Są oczywiście rozterki. U Maćka w szkole gorzej z ocenami, mniej mam czasu żeby pomagać mu w nauce i czasem przychodzi mi do głowy, czy dobrze zrobiłam, czy nie postąpiłam egoistycznie idąc do pracy.. Martwię się, że konsekwencje dopiero wyjdą gdyby nie poradził sobie w szkole..”

M.Z. „Może chciałaby Pani porozmawiać o tych sprawach z naszą psycholożką? Bo to ważne tematy i nie można ich bagatelizować. Z mojego punktu widzenia stało się dobrze, że uchyliła Pani ten klosz nad młodzieżą. Pewnie będą z tego powodu mieli trudny początek, bo zawsze trudno się człowiek usamodzielnia, ale w dłuższej perspektywie wyjdzie im to na zdrowie. Niemniej jednak ten czas w szkole jest na pewno ważny i trzeba się zastanowić jak to dobrze ułożyć, jak rozmawiać i jak trzymać rękę na pulsie by zachować spokój i przede wszystkim nie obwiniać się.”

A.Ż. „Chętnie skorzystam skoro jest taka możliwość.”

M.Z. ”Bardzo dziękuję za rozmowę i trzymamy kciuki za kolejne, dobre zmiany w Pani życiu.”

Dodaj komentarz

Loading Facebook Comments ...